Wielu by chciało, ale nie każdy może. Ci, co mogą i tak przeklinają. Chodzi o pracę w domu, czy też „z domu”.
Nieskromnie mogę powiedzieć, że mam niemałe doświadczenie w takiej formie pracy. Oraz brak jakiegokolwiek porównania z innymi opcjami. Od 14 lat pracuję w domu, z czego od 11 zawodowo a od 9 w pełni utrzymuję się z pracy w tym trybie.
Hej, jestem Łukasz, mam 28 lat, pracuję z domu jako programista i nigdy nie chodziłem na etat do roboty 🙂
Czy trudno pracuje się z domu? Skoro wpadłeś na ten artykuł, to chyba nie muszę odpowiadać… Ok, odpowiem… cholernie trudno.
Nie mam porównania, jak to jest w biurze, ani w ołpenspejsie, ani gdy szef stoi za plecami, ani gdy współpracownicy śmigają Ci przed oczami. Nie wiem, czy tam byłoby łatwiej, czy trudniej. Wiem, że mnie, w domu, lekko nie było.
Nie przeprowadziłem żadnych wiarygodnych badań (ani tych niewiarygodnych), niemniej słyszę głosy, że wielu osobom, które miały porównanie, łatwiej pracuje się jednak gdy zapach bacika unosi się w powietrzu.
Z jakimi potworami musimy się mierzyć?
Z pewnych, niekoniecznie tajnych, źródeł, wiem też, że powyższe potwory straszą również na etatach, w biurach, krążą między biurkami i sieją tam zniszczenie.
Wolę pisać jak z nimi walczyć, ale poświęćmy chwilę na rozpoznanie wroga.
Te „fizyczne” rozpraszacze, to brak przestrzeni i fizycznych warunków do pracy. Wirtualnymi nazwałem: dzwoniący telefon, ważne powiadomienia z Facebooka, złe strony i aplikacje. Wszystko to, co w telefonie i na komputerze odciąga nas od tego co jest do zrobienia. Osobowe rozpraszacze, to ludzie, którzy sprawiają, że Twoja głowa zamiast patrzeć w ekran komputera, zaczyna odwracać się w ich stronę – czyli żona, mama, babcia, młodsza siostra, starsza też, …
W sumie można zastanowić się, czy problemem jest brak nadzoru i presji, czy może brak samodyscypliny? Zajmiemy się tym i tym 🙂
Od czego zacząć dzień? Od sprawdzenia ważnych powiadomień na Facebooku, od sprawdzenia poczty, od spaceru? Jeśli nie wiesz, od czego zacząć, to zaczniesz od najmniej ważnej rzeczy i przez to rozwali Ci się cały dzień. Dosłownie, cały.
Pracujesz w domu, jesteś sam sobie szefem – tak mawiają, możesz wszystko. Możesz pracować w nocy, rano, do południa, do północy a nawet w niedzielę. Nielimitowany czas pracy, to również furtka dla kolejnego potwora – brak wolnego czasu – ten potwór szybko Cię zabije.
Wróg rozpoznany, jak go pokonać?
Część rzeczy, z którymi będziemy walczyć nie jest ściśle powiązana tylko z „pracą w domu”. To szereg elementów, związanych również z Twoim sposobem organizacji pracy, nawykami, zdrowiem, snem, sposobem odżywiania, stanem finansów. Kiedy krok, po kroku zadbasz o te poszczególne obszary, to i praca z domu nie będzie stanowić problemu.
Do brzegu zatem. Poniżej mam dla Ciebie nie mało sposobów, wskazówek, zaleceń, które sprawią, że Twoja praca (nie tylko w domu) będzie bardziej produktywna.
Sam praktykuję w sumie wciąż, wszystkie z nich. Wprowadzałem je po kolei, przez ostatnie 11 lat.
Aktualnie, jestem 256 razy bardziej produktywny niż na początku mojej drogi. Wciąż mam jednak poczucie, że to dopiero jakieś 7% moich możliwości.
Mam swoje rutyny (zaraz o nich powiem), które mniej lub bardziej skutecznie, codziennie praktykuję. Zbiegiem okoliczności jest fakt, że ubiegły tydzień (listopad 2019) uznałem za jeden z lepszych, najbardziej produktywnych i szczęśliwych tygodni. I nie był to tydzień, w którym spędzałem przed komputerem po 14 godzin dziennie. To był właśnie tydzień równowagi w różnych obszarach życia. Znaczącą rolę odegrały w tamtym tygodniu, właśnie poranne rutyny.
Obserwuję, że gdy np. odpuszczę poranną siłownię, to cały dzień zaczyna się walić. Gdy wstanę zbyt późno, też mam rozregulowany rytm dnia.
Wiele osób mówi, by zacząć dzień od pościelenia łóżka. Wtedy realizujesz swą moc sprawczą, odhaczasz pierwszy nawyk. A potem to już z górki… 🙂
Na mnie akurat ścielenie łóżka nie działa, to jednak zbyt mały wysiłek. Co innego poranna siłownia, która nie tyle wymaga wysiłku fizycznego, co mentalnego – by zebrać dupę i pójść do niej w ogóle 🙂 Wtedy czuję, że zrealizowałem swój nawyk i mam ogromny wpływ na to co się dzieje!
Oprócz treningu siły woli, poranne podnoszenie żelaztwa ma też pozytywne aspekty zdrowotne. Rosną mięśnie (u mnie powoli) i nastrój 🙂
Przed siłownią wypijam około pół litra wody. Mówię o tym, gdyż wydaje mnie się to istotne, by nawodnić, odwodniony, po całej nocy, organizm.
Nie mogę też zapomnieć o wyjściu z psem poza mury. Tylko 15 minut, ok 700 metrów. To jest czas nie tylko na rozruszanie mięśni, ale też na łyk świeżego powietrza i przyjęcie promyku słońca. Słońce z rana ma spory wpływ na dalsze samopoczucie, ale to temat na osobny wpis. Gorzej, gdy słońca nie ma. Tzn. słońce jest, ale chmury są bliżej a na dworze jest 0 st C. Zakładam krótkie spodenki, kurtkę, buty.
Co jeszcze robię z rana? Czytam swoje afirmacje, mówię (nie na głos) za co jestem wdzięczny i dlaczego mam zajebiste życie. Potem już tylko czytam akapit z Ewangelii, przygotowuję bullet proof coffe i możemy zacząć pracę.
Nie jem śniadań a i tak schodzi mi ok 1,5 godziny 🙂
Po co Ci się tak zwierzam?
Po pierwsze, chcę Ci pokazać siłę nawyku. Gdy zrealizujesz poranne nawyki, potem, w ciągu dnia jesteś niezniszczalny. Tzn. trudniej Cię zniszczyć… nie poddasz się tak łatwo potworom.
Po drugie. Nawyki, które ja realizuję, poprawiają nie tylko moje zdrowie fizyczne, ale i psychiczne. Sprawiają, że czuje się silniejszy i mam więcej energii. Energii, którą potem mogę wykorzystać na pracę…
Wspomniałem, że nawyki mają ogromną siłę. Nie zawsze muszą one mieć jednak pozytywny wpływ na Twoje życie, zdrowie, czy dzień pracy. Ja to nazywam złymi nawykami.
Zapalenie fajki po przebudzeniu jest odruchem, rutyną, ale warto się zastanowić, czy to „dobry nawyk”? Ja miałem niegdyś „zły nawyk” porannego zaglądania na social media. Nawyk był bardzo zły, gdyż potrafił rozwalić czasem nie tylko poranek a cały dzień. Teraz już tego nie robię.
Najpierw odpowiedz sobie na pytanie, czy masz jakiekolwiek nawyki? Jeśli tak, to zrób przegląd, czy pośród nich są jakieś „złe”. Potem dąż do ich wyeliminowania. Usuwanie złych nawyków, najlepiej robić poprzez zastępowanie ich nowymi „dobrymi”.
Jeśli nie masz żadnych porannych rutyn, a Twój poranek jest dość niezorganizowany, rozważ zmianę. Możesz zacząć od pościelenia łóżka (może na ciebie zadziała). Możesz postanowić sobie, że zaraz po przebudzeniu, zrobisz 5 pompek albo wypijesz szklankę wody.
To proste, banalne czynności, które nie powinny stanowić oporu a sprawiają, że czujesz się silniejszym.
Pamiętaj, że to długa droga i pokonasz ją tylko małymi kroczkami. Zaczynaj od małych rzeczy i codziennie staraj się być lepszym. Po tygodniu, po miesiącu, po roku zobaczysz różnicę.
To zalecenie „ubierz się jak do pracy” pochodzi ze szkolenia Extreme Productivity Bartka Popiela. Ostatnio wspominałem notatki, mam zapiski z lipca 2015 roku 🙂 Widzę ogromny postęp u siebie przez te ostatnie 4 lata 🙂
Przed 2015 rokiem, pracowałem przed komputerem w starym dresie i dziurawych koszulkach. Po co miałbym się stroić, skoro siedzę w domu? Nie widziałem racjonalnego powodu, by zmieniać mój ubiór 🙂
Z racji tego, że wdrażałem i testowałem wszystko, co się dało, tak i tę wskazówkę zastosowałem. Trudno mi to wyjaśnić, ale to działa. Ładne ciuszki sprawiają jakieś przestawienie się mózgu na inny tryb 🙂 I tak oto, od ponad 4 lat ubieram się do pracy na tyle ładnie, że nie powstydziłbym się tak wyjść też do kościoła.
Nie przekonałem Cię? Sam się przekonaj. Przez tydzień ubieraj się, tak jakbyś wychodził do pracy do biura… do ludzi 🙂 To nic nie boli, a jest spora szansa, że zadziała też u Ciebie.
Ośmielę się nawet stwierdzić, że od samej pracy, ważniejsza jest przerwa. 🙂 Przerwy mają ogromny wpływ na dalszą produktywność.
Jesteś w stanie przez 3 godziny, bez przerwy pracować w skupieniu? Ja nie.
Czy jesteś w stanie przez 3 godziny nie wstawać od komputera? Byłoby ciężko, ale technicznie mógłbym…. tylko potem nie miałbym już nawet siły scrollować facebooka 🙂
Jak często robić przerwy? Jeśli pracujesz umysłowo, przed komputerem, to optymalnie, co godzinę.
Ja co dzień używam Pomodoro. Od rana pracuję w blokach godzinowych. Czyli godzina pracy i ok. 10 min przerwy. Popołudniu w blokach 30 minutowych i po każdym bloku również ok 10 min przerwy. Do tego, koło południa dłuższa przerwa na obiad.
W takim trybie jestem w stanie pracować nawet 5 – 6 godzin w wysokim (niemaksymalnym) skupieniu. Wszystko, co mogłem, o Pomodoro napisałem tutaj.
Pamiętaj, to ma być przerwa. Przerwa od pracy i od komputera. Zatem wtedy, nie wchodź na Facebooka i nie trzymaj telefonu w ręce.
Wyjdź się przewietrzyć, posłuchaj śpiewu ptaków, albo szumu pędzących samochodów, łyknij świeżego powietrza. Popatrz w dal, porozciągaj się, przypomnij sobie jak zajebisty jesteś 🙂
Kiedy masz uczucie pragnienia, to znaczy, że już w jakimś stopniu jesteś odwodniony.
Co zatem jeszcze sugeruję robić podczas przerwy? Przygotować sobie napój na kolejną godzinę. Nie ma nic gorszego niż uczucie odwodnienia. Zaraz potem pojawia się ból głowy, włącza się tryb obronny a to nie sprzyja efektywnej pracy.
Nawadniaj się zatem regularnie i obficie. Ja w ciągu dnia roboczego wypijam ok 4 – 5 litrów różnych płynów. W tym wodę, kawę, herbatki itp…
Od pół roku eksperymentuję z różnymi trybami posilania się, ale to też temat na osobny artykuł. Jedno jest pewne, jeśli jesteś głodny, nie będziesz efektywny. Potrzeba zaspokojenia głodu będzie silniejsza i skutecznie utrudni Ci pracę.
Znany „mały głód” to taki potwór, który bezczelnie potrafi wgramolić się na Twoje biurko i zrobić wszystko by Twoja praca w domu stała się koszmarem.
Nie powiem Ci co powinieneś jeść, jak dużo ani jak często, bo tego nie wiem. Wiem na pewno, że nie powinieneś doprowadzić się do stanu głodu.
Aby to osiągnąć, dobrze jest mieć przygotowane wcześniej posiłki i jeść je w zaplanowanych przerwach. Ewentualnie zaplanuj sobie przerwę, w której ten posiłek przygotujesz i spożyjesz.
Dobrze jest mieć żonę, która ogarnia gotowanie i zdejmuje z Ciebie ten ciężar.
Z doświadczenia wiem też, jak ważne jest, by nie podjadać w zamian za konkretny posiłek, ani nie faszerować się cukrem, który tylko pogorszy samopoczucie.
Kto czytał mojego ebooka ten wie, jak ogromne znaczenie ma lista zadań do zrobienia 🙂
Dawno temu, wstając rano i zasiadając do komputera, pierwszym pytaniem, jakie sobie zadawałem, było – „Co by tu dziś porobić?”. Mimo tego, że otwartych było kilka (czasem kilkanaście) projektów, to odpowiedź na to pytanie zawsze kierowała mnie w nieodpowiednim kierunku.
Lepiej nie musieć zadawać sobie takiego pytania 🙂
Chyba nie ma nic gorszego niż rozpoczęcie dnia od sprawdzenia maila. Tam zawsze jest coś „ważnego”, na coś trzeba odpisać, ugasić jakiś pożar, przygotować umowę, podpisać dokumenty wysłać faktury.
Półtora godziny na poranne ogarnięcie skrzynki, to jeszcze nic. Czasem wpadną „pilne” pożary do ugaszenia, drobne zmiany w projekcie klienta itp… Z 1,5 mogą zrobić się 3 godziny.
Potem trzeba oczywiście sprawdzić „pilne” powiadomienia na Facebooku, odpowiedzieć na komentarze, poczytać wszelkie publikacje i oczywiście poscrollować feeda… chociaż tak ze 16 metrów w dół…
Jesteś już zmęczony, może czas na przerwę? Kawa, obiad?
I tak zleciało ok. 4 – 5 godzin.
Masz jeszcze siłę na pracę?
Powyższy scenariusz poranka był dość łagodny. Pamiętam dokładnie, że bywały u mnie zdecydowanie bardziej mroczne dni.
Każdego dnia, po skończonym dniu pracy, przygotuj sobie listę zadań na jutro. Budząc się jutro, będziesz już dokładnie wiedział, co jest do zrobienia i nie będziesz zastanawiał się – co by tu porobić…
Co więcej, wieczorem, przed zaśnięciem i zaraz po przebudzenia już będziesz wiedział, co będziesz robił. Cały ten proces będziesz miał zwizualizowany. Będziesz już oswojony z kolejnym dniem pracy.
Powiem wprost, lista zadań na jutro, to konieczność.
Zatem jak przygotować sobie taką listę zadań?
Przede wszystkim, nie planuj sobie od rana, sprawdzania tej cholernej poczty, czy social media. A nawet jeśli sobie tego nie zaplanujesz, to niech Cię nic nie podkusi, by tam zaglądać.
Ja jestem zwolennikiem zjadania rano tych najcięższych, najbardziej obrzydliwych żab. Czyli zadań, które wymagają najwięcej koncentracji i kreatywności. Są to zadania najtrudniejsze, ale jednocześnie najważniejsze.
Najważniejsze, czyli takie, które przybliżą mnie do jakiegoś celu, np. ukończenie danego projektu.
Nagłe pożary, odpisywanie na maile, wystawianie faktur, przeglądanie Instagrama – to nie są ani ważne, ani trudne zadania. Je można zrobić pod koniec dnia pracy.
O planowaniu dnia mógłbym wymądrzać się wiele, spróbuję się ograniczyć i wspomnę jeszcze tylko o 2, może 3… góra 4… istotnych metodach.
Wspomniałem o robieniu najtrudniejszych zadań z rana. Zatem właśnie wtedy, zarezerwuj sobie taki blok. Kolejny blok, możesz przeznaczyć np. na spotkania, albo kontakt ze światem zewnętrznym. Potem może 30 minut na sprawdzenie poczty i social media.
To ile bloków sobie zaplanujesz i co będziesz w nich robił, pozostawiam Tobie. Co istotne, to by wykonywać je w odpowiedniej kolejności 🙂
I jeszcze jedna ważna uwaga. Po to planujesz sobie blok czasu na sprawdzanie poczty, by robić to tylko wtedy. Nie co pół godziny, tylko w jednym bloku.
Podobnie, jeśli masz do wykonania telefony, czy właśnie spotkania. Lepiej wykonać kilka tych samych czynności pod rząd niż wracać do nich pojedynczo w ciągu całego dnia.
O jednym bloku nie wspomniałem. Chodzi o czas na nieplanowane zadania. Jeśli masz do dyspozycji 6 godzin i zaplanujesz je sobie co do minuty, to masz gwarancję, że coś się posypie. W ciągu dnia zawsze może się wydarzyć coś, co zaburzy Ci plany:
Jak sobie z tym poradzić? Planuj nie więcej niż 60 – 70% dostępnego czasu. To mało prawdopodobne, ale jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to w najgorszym wypadku, będziesz miał więcej wolnego. 🙂 Praktyka pokazuje jednak, że często wpadają nieoczekiwane sprawy, które wypełniają cały, pozostały czas.
Osobiście, planując nawet w skali tygodnia, rozkładam zadania od poniedziałku do maksymalnie czwartku. Mimo to, w piątek i sobotę, i tak, zawsze jest co robić.
Idealnie, gdybyś miał wydzielone swoje miejsce do pracy.
W zależności od możliwości mieszkaniowych i finansowych mogą to być np:
Jakiś czas temu, przez ponad 5 lat, wraz z żoną mieszkaliśmy praktycznie w jednym pokoju. Był duży, owszem. Jednak było to miejsce, w którym zarówno spaliśmy, pracowaliśmy, odpoczywaliśmy, nie rzadko też jedliśmy.
Lekko nie było, ale wiedziałem, że kiedy jestem w swoim kąciku, przy biurku, przed komputerem, to jest to czas na pracę. Do łóżka nie brałem laptopa, bo to było miejsce, do spania. Podobnie kanapa miała swoją funkcję – robienia nic 🙂
Teraz mam osobny pokój, ale o tym później. Chcąc czasem zmienić otoczenie, zabieram komputer do salonu i siadam przy stole. Co ważne, siadam naprzeciw miejsca, gdzie zwykle siadam w celach posiłkowych.
Chodzi o to, że nawet gdy nie mamy zbyt wielkich możliwości lokalizacyjnych, to aby ukierunkować swój mózg na to, że w tym miejscu zajmujemy się pracą.
Idealnym rozwiązaniem, przynajmniej na razie nie znalazłem lepszego, jest po prostu własny pokój, biuro, gabinet – jak zwał tak zwał. Chodzi o osobne pomieszczenie, gdzie będziemy mieli warunki do pracy.
Zasada jest prosta. Na biurku trzymaj absolutnie tylko te rzeczy, których używasz codziennie. Trzymając się tej reguły, pozbyłem się sterty papierów, wizytówek, koszyczka z długopisami, karteczek, spinaczy, taśmy, … Pozostawiłem tylko to, czego codziennie potrzebuję do pracy.
Co ważne, nawet jeśli będziesz dziś zajmował się fakturami, czy umowami, to nie znaczy, że powinny one leżeć na biurku. Sięgnij po nie, dopiero gdy będą Ci potrzebne.
Każdy zbędny przedmiot, to fizyczny rozpraszacz, który jest bodźcem dla mózgu i zabiera Ci cenne zasoby.
Wydaje mnie się, że od wygodnej przestrzeni fizycznej, ważniejszy jest brak rozpraszaczy w postaci ludzi.
Co z tego, że będziesz miał własny pokój, skoro co 20 minut wchodzi do niego żona z ważną sprawą?
Co z tego, że będziesz miał nawet całe piętro w domu tylko dla siebie, skoro na dole biega trójka Twoich dzieci?
Trudno jest pracować, gdy dzielimy dom, czy mieszkanie z jedną lub kilkoma osobami. Tym bardziej nie mam pojęcia, jak pracować w domu, w którym są dzieci – nie pomogę Ci.
Powiem Ci jednak, co się u mnie sprawdziło. Nie jest to rozwiązanie dające 100% skuteczność, ale poprawa jest widoczna.
Kilka lat temu pracowałem w sporym chaosie. Zaczynałem o różnych godzinach a kończyłem o jeszcze różniejszych. 🙂 W każdej chwili ktoś mógł wejść do mnie do pokoju, zagadać albo zlecić mi jakąś sprawę do realizacji w ciągu dnia.
Dostrzegłem taką różnicę, jak ktoś jedzie do pracy, na etat, to nikt z domowników nie ośmieli się zawracać mu głowy. Rzadko do takich osób się dzwoni, nie każe im się załatwiać spraw w godzinach pracy… nikt też nie liczy na to, że taka osoba obsłuży kuriera.
Na pomysł ustalenia sztywnych godzin pracy, wpadliśmy wspólnie z żoną w 2013 roku. Wtedy wstawałem dość wcześnie, zaczynałem pracę ok. godziny 6 rano. Ustaliliśmy, że do godziny 12, czyli do obiadu jestem na „etacie”, ostro pracuję i nikt nie może mi przeszkodzić.
Takie 6 godzin, to bardzo dużo i w zasadzie dało się wtedy załatwić wszystkie taski na dany dzień. Z produktywnością bywało różnie, więc i często po południu dalej pracowałem.
Co zmieniło się na lepsze? Świadomość, że pracuję od rana do 12. Miało to wpływ na mnie, że to jest mój czas, że muszę pracować i najlepiej zrobić wszystko, właśnie przed obiadem.
Miało to też wpływ na domowników, którzy mniej lub bardziej wiedzieli, że jestem w pracy i jak chcą mi przeszkadzać, to lepiej po obiedzie.
Nie jest to łatwe do opracowania i wdrożenia, jednak daje efekty. Rozważ zastosowanie sztywnych godzin pracy u siebie w domu.
Jesteś sam sobie szefem, pracujesz ile chcesz i kiedy chcesz. To prawda. Sugeruję jednak narzucić sobie pewne ograniczenie.
Nie pracuj po godzinie X. Godzinę X dostosuj do swojego trybu pracy.
Zarywanie nocy, czy przepracowanie dziś, odbije się echem na twojej produktywności jutro. Fakt, że będziesz pracował dłużej, nie oznacza, że zrobisz więcej.
Ja, na ten rok cały, przyjąłem sobie założenie, że nie będę pracował dłużej niż do godziny 18. Po tej godzinie nie chcę już wracać do komputera, wolę być aktywny w świecie offline. Działa to dobrze, gdyż nie przepracowuję się i jestem w stanie zrobić więcej, w krótszym czasie.
Zauważ, że jest sporo innych ważnych i ciekawych obszarów życia. Warto poświęcać im regularnie czas, każdego dnia. Mam na myśli chociażby rozwój osobisty, sport, relacje między ludzkie.
W McDonalds mają poniedziałki z kawą za 2 zł. To właśnie tego dnia, tak chętnie lubię tam wyjeżdżać i popracować sobie 2 godziny. Odziwo chaos panujący wokoło nie stanowi wielkiego problemu. Zakładam słuchawki i jestem zmuszony, bez przerwy pracować 2 godziny.
Dlaczego zmuszony? 350 ml kawy nie wystarczy na dłużej niż 120 minut, podobne możliwości ma mój pęcherz. A przecież nie odejdę od stolika zostawiając na nim komputer…
Dla mnie zmianą otoczenia jest również przejście do wyżej wspomnianego salonu.
Spróbuj.
Ludzie wokół to jeden problem. Takim samym, a może i większym, są te wirtualne rozpraszacze. Mam na myśli:
Każdy z tych powyższych elementów może mieć wpływ na Twoją produktywność. Nie tylko, gdy próbujesz pracować w domu.
Bez zbędnych wstępów, co możesz zrobić, aby pokonać te potwory?
Wpadł Ci do głowy genialny pomysł? Przypomniałeś sobie, że musisz coś sprawdzić? Olśniło Cię, że miałeś kogoś o coś zapytać?
Przygotuj sobie czystą kartkę i na niej spisuj te wszystkie pilne sprawy. Zrealizujesz je na koniec dnia.
Zdziwisz się, gdy 90% wpisów na kartce okaże beznadziejnych i od razu je wykreślisz.
Przez ostatnie 14 lat próbowałem słuchać w pracy wszystkiego, co się da. Oprócz ciszy, gdyż ta, mnie przeraża. To czego słuchasz ma ogromny wpływ na Twoją koncentrację i efektywność. Poświęciłem cały, osobny artykuł temu czego słuchać w pracy.
By nie powtarzać się, tutaj tylko skrót. Każde dźwięki w jakimś stopniu angażują mózg i zabierają jego cenne zasoby. Ulubione piosenki, czy w ogóle muzyka ze słowami angażuje ten mózg jeszcze bardziej.
Dlatego, jeśli muzyka, to instrumentalna. Dobrze sprawdzają się playlisty mające w tytule „deep work”. Nie najgorsze są odgłosy lasu, ptaszków, deszczu itp… (szczegóły, w tym linki, są w artykule podlinkowanym wyżej).
Co na mnie działa najlepiej? Aplikacja brain.fm, która oprócz przyjemnych odgłosów, wprowadza mózg w wyższe częstotliwości, co sprzyja koncentracji. Nie płacę abonamentu w Spotify, ale chętnie opłacam dostęp do Brain.fm. To 25 zł miesięcznie zwraca się już w pierwszej godzinie użytkowania 🙂
Ok, obiektywnie, pieniądze, nie dla każdego są najważniejsze.
Śmieszą mnie jednak hasła bez pokrycia:
Zadaj sobie pytanie, ile czasu dziennie poświęcasz na:
Po chwili zadaj sobie pytanie, ile czasu poświęcasz na pracę i zarabianie pieniędzy?
Pieniądze Cię nie motywują? W porządku, omiń ten akapit.
Powiesz może, że pieniądze nie są celem, tylko środkiem, ok, zgadza się…
Cóż jednak poradzę, że pieniądze mnie motywują… wciąż?
Mam kilka wskazówek, jak to wykorzystać 🙂
Tyle o pieniądzach 🙂
Jeśli możesz sobie pozwolić na wybieranie klientów i projektów, to wybieraj. Niechaj realizacja projektu sprawia Ci przyjemność każdego dnia, niech Cię rozwija, niech nie będzie męczarnią.
Tak samo, współpracuj z klientami, których lubisz, którzy nie sprawiają Ci problemów. Od toksycznych klientów i projektów odcinaj się możliwie szybko.
Przyznasz, że łatwiej się zmotywować i skoncentrować, na zadaniach, które sprawiają przyjemność, podczas ich realizacji?
W temacie nagradzania się dopiero eksperymentuję. Raz mi się udało, jednak moje doświadczenie jest znikome. Wiem, że na niektórych to działa.
Opiszę Ci krótko przypadek sprzed 2 tygodni.
Całkiem niechcący wpadłem na recenzję słuchawek bezprzewodowych, takich pchełek od Xiaomi za 150 zł. Potem kolejne wideo, kolejne i tak zrodziła się we mnie ogromna potrzeba posiadania tegoż gadżetu. Zdrowy rozsądek, jednak nie pozwalał mi na impulsywny zakup. Wprowadziłem założenie. Jeśli do końca przyszłego tygodnia wciąż będą pragnął tych słuchawek oraz zarobię dodatkowy 1000 zł netto, to sobie je kupię.
Efekt był taki, że spełniłem oba warunki już w czwartek a w piątek odebrałem sprzęt z paczkomatu 🙂
Czy było ciężko spełnić warunek finansowy? Tak, choć był realny, to jednak wymagał samodyscypliny i wręcz zmuszania się do intensywnej pracy. Wizja nagrody była dość silna.
Wydaje mnie się, że tą nagrodą nie muszą być przedmioty fizyczne, ale pewno musi być to, coś przyjemnego i coś, czego normalnie byś sobie nie sprawił.
Może na Ciebie też coś takiego zadziała?
Próbowałem niegdyś pracować po 7 dni w tygodniu… nie potrafiłem. Nadmiar pracy w końcu się odbije i wyjdzie w postaci Dnia Zombie.
Ustaliłem sobie niedzielę, jako dzień święty i wtedy nic nie muszę. Jeśli chcę, to mogę, przez chwilę popracować lub planować. Nic jednak nie muszę. Po prostu potrzebuję, jednego, całego dnia wolnego.
Jeśli czujesz przemęczenie, które sprowadza się do niższej efektywności w ciągu kolejnych dni, to odpuść, zrób sobie wolne.
Niegdyś jeszcze miałem twardą zasadę, że w sobotę, pracuję tylko do 12 i ani minuty dłużej. Miałem wtedy długi weekend 🙂
Czasem bywają gorsze dni. Nawet często. Cały ten artykuł i cały mój blog jest po to, byś tych gorszych dni miał jak najmniej.
Niekiedy warto się oszukiwać i walczyć jak tylko się da, by zaliczyć chociaż 1 produktywną godzinę.
Nadejdzie jednak taki dzień… ja go nazywam Dniem Zombie, gdzie trzeba się poddać, od razu odpuścić i nie próbować walczyć.
Jak to poddać się?
W takim dniu z góry jesteś skazany na porażkę, choćbyś nie wiem, jak się starał, nie zrobisz nic efektywnego ani pożytecznego. Masz takie dni?
Skoro i tak nie wygrasz, to szkoda czasu… Piszę to teraz z taką pewnością siebie, gdyż zbyt wiele razy przegrałem. Na siłę próbowałem wtedy zrobić cokolwiek i ostatecznie, po ok. 4 godzinach i tak musiałem odpuścić.
Teraz już wiem, nic na siłę. Gdy czuję, że taki dzień nadszedł, przełączam się na tryb offline i zajmuje się innymi tematami. Czasem po prostu robię nic.
Nic na siłę 🙂
Mam wrażenie, że mógłbym jeszcze dużo pisać, podając kolejne pomysły, czy też rozwijając te już spisane. Zatrzymajmy się w tym miejscu. Jeśli wdrożysz choć jedną rzecz, jeszcze dziś, Twoje jutro, może okazać się bardziej produktywne.
Zatem proszę Cię, rusz dupę i zrób coś, by pracowało Ci się lepiej.
Daj znać w komentarzu, jakie masz doświadczenia w pracy z domu, jakie rozwiązania sprawdzają się u Ciebie, a jakie nie?
Moje 7, najlepszych, sprawdzonych
sposobów na efektywną pracę zdalną
Do wdrożenia jeszcze dziś!