To podobno najprostsza, najbardziej banalna a jednocześnie całkiem skuteczna metoda na poprawę koncentracji. Okazuje się jednak, że nie każdy ją zna i jest dla niego nowością, albo ktoś ją zna ale nigdy nie stosował.
Ja długo byłem w tej drugiej grupie, czyli słyszałem o tej technice, ale jakoś nie było okazji skorzystać. Ale to dawno temu 🙂
Tak, cały czas mam na myśli technikę pomodoro. Chciałem o niej napisać, gdyż odegrała dość istotną rolę w mojej drodze do osiągania (ta podróż wciąż trwa) wysokiej produktywności. Celowo w tytule nie użyłem słowa „pomodoro”, bo już dość jest artykułów na ten temat, a ja nie chcę skupiać się na teorii a bardziej na praktyce.
Założenia, jak korzystać z techniki znajdziesz na stronie https://francescocirillo.com/pages/pomodoro-technique
Jeśli wolisz polskie artykuły, to zajrzyj też na
W skrócie? Ustawiasz zegar na 25 minut i pracujesz w tym czasie w pełnym skupieniu, potem robisz sobie 5 minut przerwy 🙂
Czasem bywają takie gorsze dni (czasem albo codziennie), gdzie ciężko jest ruszyć z miejsca. W mojej ocenie, technika pomodoro przede wszystkim pomaga właśnie ZACZĄĆ.
Najtrudniejsze jest przełamanie tej bariery i przepracowanie chociaż 3 minut. Uruchomiony zegar zobowiązuje do działania.
Czy wystarczy włączyć timer? Pewnie, że nie.
Często koło 20, 15, albo już 10 minuty koncentracja spada, przychodzą złe myśli, które odciągają nas w niebezpieczne zakamarki Internetu…
Nie znalazłem jeszcze takiej techniki, która w pełni i mimo woli, postawiłaby mnie do pionu i zmusiła do pracy. W dużej mierze trzeba samemu się przestawić i zacząć chcieć.
Z tego co u siebie zaobserwowałem, ważne jest moje nastawienie.
Od rana wychodzę z założenia, że jeśli zrobię 7 x 30 min, to będzie mega super udany dzień 🙂
Ale to nie ważne, teraz włączam timer i skupiam się na najbliższych 30 min. Chcę być skoncentrowany teraz, tylko przez ten najbliższy blok i nie myślę o tym co będzie później, nie myślę o kolejnych blokach.
To jest trudne, ale tylko wtedy to ma sens. Inaczej żadne zegary nam nie pomogą 🙂
Na początku nie widziałem zastosowania u siebie tej metody, ani też sensu. Miałem epizody, polegające na uruchomieniu jakiegoś zegara w zakładce przeglądarki. Takie rozwiązanie stawiało bariery, wymuszało otworzenie zakładki w przeglądarce i klikanie w ten zegar… Po kilku razach odpuściłem.
W końcu sięgnąłem do korzeni 🙂 Chwyciłem nastawiane jajko – minutnik i dałem sobie 30 minut. Po 4 minutach przeraźliwego TYKANIA, odpuściłem…
Jakiś rok temu znów powróciłem. Tym razem chciałem spróbować z aplikacją. W zasadzie zainstalowałem pierwszą lepszą, jaką znalazłem, na macOS – „Be Focus”. Na górnym pasku systemowym mam małą ikonkę z odliczającym zegarem. Po kliknięciu rozwija się małe okno, gdzie mogę wystartować i spauzować zegar.
Polubiliśmy się. Korzystam z aplikacji praktycznie codziennie. Nie rejestruję każdego bloku pracy, ale wtedy gdy potrzebuję koncentracji.
Całą technikę dostosowałem też do swoich potrzeb. Zamiast 25 minut wolę 30, bo łatwiej jest je zliczać. Od rana, gdy mam wyższą energię i jestem w stanie usiedzieć w miejscu przez godzinę, robię przerwę co 2 bloki.
Dla uproszczenia wciąż ustawiam 30 minut, gdy skończy, robię od razu kolejne. Dopiero po godzinie robię sobie przerwę. Wtedy przygotowuję kolejny kubeł picia, zajmuje mi to ok. 10 minut.
W takim trybie pracuję w porannym bloku pracy. Czyli do ok godziny 12. W samo południe, zwykle mam przerwę na obiad i inne tematy… godzina, czasem dwie, jeśli muszę coś jeszcze załatwić.
Po południu robię już przerwy co 30 minut. Staram się choćby odejść na chwilę od komputera. Po dwóch takich blokach jest dłuższa przerwa – znów przygotowanie napoju, albo jakiś posiłek.
Po każdym bloku aplikacja wydaje radosny dźwięk. Mogę wtedy też ustawić odliczanie przerwy, pomijam ten krok.
Czasem mam do zrobienia luźniejsze rzeczy, wtedy nie włączam zegara i potrafię być skoncentrowany. Tylko tutaj jest pułapka… czasem zadania tak mnie pochłoną, że tracę rachubę czasu… Wtedy dobrze włączać zegar, choćby dla tego, by pamiętać o przerwie.
Mam kilku klientów, z którymi rozliczam się za przepracowaną roboczogodzinę. Aplikacja Be Focus jest tutaj bardzo pomocna, gdyż pomaga kontrolować mi ten czas. Pracując w takich blokach, jak powyżej opisałem, mam pełne godziny do rozliczenia – zapisuje je potem w arkuszu i wystawiam fakturę na koniec miesiąca.
Gdy w czasie trwania bloku, bardzo, albo to bardzo muszę odejść od komputera, wtedy robię pauze i kontynuuję po powrocie. Nie bez powodu nazywam to roboczogodzinami, a nie godzinami pracy – jak na etacie 🙂
To piękny stan, który rzadko osiągam. Zwykle, gdy programuję jakieś funkcjonalności dla siebie, albo piszę artykuł. Wtedy nie ma znaczenia, czy ustawię jakiś zegar, czy nie.
Nie ma znaczenia, czy blok się skończył, czy zegar zadzwonił. Czasem potrafię w bezruchu przepracować 4 x 30 minut. Orientuję się, że przesadziłem dopiero, gdy czuję, że się odwadniam, albo gdy organizm próbuje mi dyskretnie powiedzieć, że dawno nie byłem w łazience 🙂
Czy uda się samemu osiągnąć stan flow? Pewnie tak, bo to kwestia nastawienia samego siebie, ale nie ukrywam, że pierwsze uruchomienie zegara jest pomocne. Wtedy podświadomie wmawiam sobie, ok, przed nami wspaniałem 30 min pracy bez YouTube i nie ważne co się potem wydarzy… 🙂
Jeśli wpadniesz w stan flow, to żadne rozpraszacze Ci nie straszne 🙂 Jeśli jednak nie wpadniesz, to każda drobna rzecz może wybić Cię z rytmu pracy. Warto zablokować zakazane strony, odłożyć daleko telefon, wyłączyć powiadomienia i założyć słuchawki… W innym artykule opisuję kilka technik, które pozwalają ograniczyć korzystanie z social media.
Z tego co obserwuję, nawet jakieś zbędne elementy na biurku mogą być rozpraszaczami, leżąca faktura, książka, wizytówka – ja takie elementy na stałe usunąłem z zasięgu wzroku.
Niechaj przerwa będzie prawdziwą przerwą. Otwieranie YouTube po skończonym bloku pracy – to nie przerwa. To rozpraszacz, który wydłuży zbędnie przerwę i utrudni wejście w kolejny blok.
Owszem, ja też pozwalam sobie zerknąć w przerwie na social media, ale nie uważam tego, za dobre rozwiązanie 🙂
Najlepiej wstać, zająć się przygotowaniem napoju, zrobić krótki spacer (choćby wokół kuchni), podciągnąć się 2 razy (albo raz) na drążku, popatrzeć w okno… to lepsze, niż odpoczywać gapiąc się w telefon… przynajmniej dla mnie.
Prawdopodobnie nie jest to technika dla każdego, nie daję gwarancji, że Ci pomoże. Jeśli jednak masz problemy z koncentracją i trudno Ci rozpocząć zadanie, to metoda pomodoro z pewnością jest właśnie tą, którą powinieneś przetestować. Wypróbuj ją przez kilka dni, choćby dlatego, by utwierdzić się w przekonaniu, że to nie dla Ciebie 🙂
Daj znać w komentarzu, czy stosujesz pomodoro? Jakiej aplikacji używasz? Albo dlaczego to się u Ciebie nie sprawdziło?
Moje 7, najlepszych, sprawdzonych
sposobów na efektywną pracę zdalną
Do wdrożenia jeszcze dziś!